Pokazywanie postów oznaczonych etykietą malina. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą malina. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 6 września 2010

Lubię... I tarteletki z malinami też lubię ;)

Milk Chocolate z Wypieków z Pasją zaprosiła mnie do opowiedzenia, co lubię:
  • ustalać zasady, a nie się ich trzymać
  • różnorodność
  • sprzeczności i bieguny: kubki i filiżanki, kawę i herbatę, poranki i wieczory, muzykę i ciszę, towarzystwo i bycie sam na sam, trampki i szpilki, sukienki i szorty
  • rolki nad Wisłą z muzyką jazzową na uszach
  • jazdę na skuterze
  • turystykę miejską
  • czytanie książek w weekendowe jesienne i zimowe poranki w Trafficu
  • podróże
  • książki, filmy i spektakle teatralne, które wywołują we mnie emocje
  • rozmowy, które inspirują
  • ogień w kominku, wodę w wannie ;)
  • lubię też dużo innych rzeczy, ale akurat te przyszły do mnie teraz, o innych napiszę przy tak zwanej okazji ;)
A teraz zapraszam na coś, co też lubię...



Tarteletki czekoladowe z malinami - z książki "Ciasta" M. Roux

Składniki na 5 dużych i 5 małych ciastek

Ciasto kruche z całymi jajkami:
125 g mąki tortowej
50 g masła
50 g pudru
Szczypta soli
1 jajko w temperaturze pokojowej

Maliny
275 ml kremówki
200 g gorzkiej czekolady
50 g masła, w małych kawałkach

Przygotowanie:

Mąkę, masło, cukier i sól umieszczamy w misce miksera, zakładamy hak i wyrabiamy ciasto, pod koniec dodajemy jajko. Gdy ciasto jest gotowe (tworzy się z niego kula), zawijamy je w folię spożywczą i wkładamy na godzinę do dwóch do lodówki.

Wyjmujemy ciasto z lodówki, rozwałkowujemy na grubość 2 mm i wykładamy nim tarteletki. Nakłuwamy ciasto widelcem i wstawiamy na 30 minut do lodówki. Wykładamy je papierem do pieczenia, obciążamy fasolkami lub ceramicznymi kulkami i pieczemy przez 20 minut w piekarniku nagrzanym do temperatury 190 stopni, potem obniżamy temperaturę do 180 stopni i pieczemy kolejne 5 minut. Wyjmujemy tarteletki z piekarnika, studzimy.

Na spodzie tarteletek rozkładamy maliny, lekko je rozgniatamy.

W rondelku zagotowujemy śmietankę, dodajemy połamaną czekoladę, mieszamy i stopniowo dodajemy masło. Lekko studzimy masę i wylewamy ją na maliny.

Pozwalamy masie zastygnąć i przechodzimy do konsumpcji :)

Babeczki radzę trzymać w lodówce, a na ok. godzinę przez zjedzeniem wyciągnąć je z lodówki.

Smacznego!


Chętnie dowiem się, co lubicie, ale nie będę już wyznaczała kolejnych osób - wiele z Was już pisało i wszystkie Wasze posty czytam z dużą ciekawością. Zapraszam więc każdego, kto chce się czuć zaproszony ;)

Miłego tygodnia Wam życzę!

czwartek, 2 września 2010

Tarteletki z malinami i creme brulee

Na straganach znajdziecie jeszcze ostatnie maliny - moim zdaniem warto z nich skorzystać i przygotować sobie takie pyszne tarteletki... Oryginalny przepis mówił o tarcie, ale ja wolałam z jednej strony skorzystać z nowych foremek, a z drugiej - uniknąć krojenia kruchego ciasta, ryzykowania, że się pokruszy, a krem - wypłynie. Co prawda pewnie nic z tych rzeczy by się nie stało, ale małe babeczki mają swój urok :)

Ostatnio jakoś rzadko robię kruche, a szkoda...

Tarteletki z malinami i creme brulee - przepis z książki "Pastry Cook" wydawnictwa Hermes House

Składniki na 4 tarteletki o średnicy 10,5 cm:

Na ciasto:
75 g mąki pszennej
szczypta soli
12 g cukru pudru
37 g zimnego masła, z kawałkach
1 żółtko
drobno starta skórka z połówki pomarańczy (pominęłam)
1 łyżka lekko ubitego białka

Na krem:
ziarenka z jednej laski wanilii
450 ml śmietany kremówki
1 całe jajko plus 3 żółtka
2 łyżki drobnego cukru

150 g (lub wg uznania) świeżych malin
1 łyżeczka cukru pudru

Przygotowanie:

Zaczynamy od przygotowania kruchego ciasta - do miski miksera przesiewamy mąkę, dodajemy sól i cukier oraz masło. Zagniatamy aż otrzymamy okruszki - wtedy dodajemy żółtko i skórkę pomarańczową i zagniatamy na miękkie, gładkie ciasto. Zawijamy je w folię spożywczą i wkładamy na 30 minut do lodówki.

Natłuszczamy formę do tarty lub foremki, wykładamy je ciastem i chłodzimy przez kolejne 30 minut w lodówce. W międzyczasie nagrzewamy piekarnika do 200 stopni.

Korzystając z wolnej chwili przygotowujemy krem - ziarenka wanilii i śmietankę umieszczamy w rondelku, wolno doprowadzamy do zagotowania i kiedy to nastąpi, zdejmujemy rondelek z ognia. W wysokim naczyniu ubijamy jajka i żółtk z cukrem aż staną się blade, powoli wlewamy ciepłą śmietanę, mieszamy.

Wyjmujemy formę lub foremki z ciastem z lodówki, nakłuwamy ciasto widelcem, przykrywamy papierem do pieczenia i obciążamy. Pieczemy przez 10 minut (7 minut dla małych foremek), po tym czasie usuwamy papier i ciężarki i dopiekamy jeszcze 5 minut (3 minuty).

Smarujemy ciasto białkiem, wkładamy ponownie do piekarnika i pieczemy 34 minuty (2 minuty). Obniżamy temperaturę do 160 stopni.

Rozkładamy maliny na cieście, zalewamy kremem i pieczemy 20 minut (17 minut) aż krem będzie lekko ścięty.

Wyjmujemy z piekarnika, chłodzimy, wkładamy na noc do lodówki.

Posypujemy cukrem pudrem i lekko karmelizujemy w gorącym piekarniku lub palnikiem do creme brulee - zanim zaczniemy to robić warto owinąć brzegi folią aluminiową.

Chwilę czekamy i podajemy - przyjemność związana z dostawaniem się do wnętrza z waniliowym kremem, poprzez warstwę chrupiącego i słodkiego karmelu jest bezcenna, warto ją celebrować, czuś drobne pestki każdej maliny...

***
Ja posypałam tarteletki jeszcze cukrem pudrem, by wypadły nieco lepiej na zdjęciu - karmel był ciemny...

niedziela, 18 października 2009

Na różowo. Malinowe semifreddo z limoncello


Semifreddo zrobiłam chyba w sierpniu, gdy na straganach kusiły mnie dojrzałe owoce i szukałam tylko powodu (czytaj: przepisu) do kupienia właśnie tych, a nie innych. Dorotus z Moich Wypieków sama pisała, że semifreddo można do 3 miesięcy, więc macie dowód ;)

Dziś jest dobry powód (czytaj: akcja), by je pokazać.

Malinowe semifreddo z limoncello – przepis z Moich Wypieków, lekko zmieniony

Składniki:
100 g malin plus trochę całych
85 g drobnego cukru
300 ml śmietany kremówki
4 łyżki limoncello
400 ml jogurtu naturalnego

Przygotowanie:

Maliny i połowę cukru miksujemy. Kremówkę ubijamy, dodając pod koniec resztę cukru i likier, a potem jogurt naturalny. Dodać zmiksowane maliny, wymieszać. Dodać całe maliny i delikatnie wymieszać.

Przełożyć do wyłożonej folią aluminiową keksówki, wygładzić powierzchnię, starannie przykryć folią i zamrozić.

Przed spożyciem przełożyć na około godzinę do lodówki, by nieco zmiękło. Kroić w plastry i zajadać ze smakiem :)

czwartek, 27 sierpnia 2009

Lunch w pracy. Sałata, kozi ser, maliny

To wpis o tym, że lunch w pracy nie musi być nudny i nie musi zależeć od tego, co jest serwowane w kantynie czy okolicznych restauracyjkach/fastfoodach. Sposób na udowodnienie, że jemy to, co chcemy, a nie to, co „musimy” (jak ja nie lubię tego słowa). Bo to nie wymaga wiele czasu. Ani przeszukiwania książek kucharskich lub blogów. Wystarczy co kilka dni zakupić nieco świeżych warzyw i ewentualnie owoców plus dobrać do nich coś białkowego (bez „wkładki białkowej” jakoś trudniej mi się najeść).


A rano lub wieczorem dzień wcześniej przygotować zawartość naszego lunch boxu.

Sałatka z kozim serem i malinami

Składniki:
Liście sałaty, porwane
Kozi ser (rolada z miękkim środkiem), pokrojony w plasterki
Maliny – takie, jakie są ;)
Oliwa, ocet balsamiczny

Przygotowanie:

Mieszamy składniki sosu, np. w słoiczku. Maliny przekładamy do niewielkiego pojemniczka, to samo robimy z kozim serem. Sałatę możecie podrzeć w domu albo już w pracy, jak wolicie. Całość zabieramy do pracy.

W porze lunchu na talerzu lub w misce układamy liście sałaty, układamy na nich ser, posypujemy malinami i polewamy sosem.

Delektujemy się wśród zazdrosnych spojrzeń koleżanek i kolegów ;)

Ja to naprawdę robię w pracy codziennie. I codziennie wzbudzam zainteresowanie: co dobrego masz dziś? A co to jest?

Potrzebna Wam tylko jakaś miska czy duży talerz w pracy, no i widelec ;)

czwartek, 6 sierpnia 2009

Słodko kwaśno owocowo


Słoneczny poranek rozpoczęłam dość niestandardowym śniadaniem, ale zapewniającym sporo energii i frajdy smakowej, dodatkowo nie angażując wiele czasu.


Chałwa śmietana morela malina


Składniki (jedna solidna porcja):
plaster chałwy
dwie łyżki śmietany (lub jogurtu naturalnego)
kilka miękkich moreli
maliny do dekoracji


Przygotowanie

Chałwę kładziemy na talerzu, zostawiając sporo miejsca na resztę smakołyków. Morele miksujemy na sos ze śmietaną (gęstością możecie dowolnie sterować zmieniając propocje śmietany i moreli), gotowy sos wylewamy na talerz koło chałwy. Przybieramy malinami i bierzemy w rękę łyżkę ;)